Mroczny Rycerz na ekranie
03.08.2008. Źródło: własneSzczerze nie wiedziałem czego się spodziewać. Batman Begins przełamał jakieś bariery na które wpadali twórcy poprzednich Batmanów od czasów dwóch filmów Tima Burtona. Nie był może dziełem wybitnym, ale na pewno zręcznym kawałkiem kina akcji i dobrym „początkiem” dla świeżej serii filmowej o człowieku nietoperzu. Jak wpasowuje się tu Mroczny Rycerz ? Nie będę owijał w bawełnę – film jest FENOMENALNY! Wychodzi więc na to ,że z Batmanami Nolana jest tak jak w przypadku filmów Batman i Batman Returns Tima Burtona – pierwszy jest bardzo dobry, ale tworzy tylko wstęp do genialnego sequelu. The Dark Knight jest w moim odczuciu najlepszym filmem o Batmanie jaki powstał, a zarazem najlepszym tytułem wzorowanym na komiksie (o adaptacji jako takiej nie może być mowy, gdyż TDK opowiada od nowa historię znaną z kilku komiksów o Batmanie nie będąc dosłowną ekranizacją żadnego z nich) obok Sin City (ale nie porównywał bym ich ze sobą właśnie z uwagi na to ,że Miasto Grzechu jest wierną adaptacją ,a Mroczny Rycerz nie).
Powiedziałem już co o filmie myślę, teraz czas na argumentację.
Zacznę trochę inaczej niż większość recenzentów, bo od strony czysto technicznej.
Realizacja to prawdziwy majstersztyk. Sceny akcji mają świetne i bardzo równe tempo, z mocnymi akcentami w odpowiednich miejscach. Akcja przeplatana jest scenami w których widz może złapać nieco oddechu – są to różne obyczajowe wstawki, czy długie pejzaże Gotham City (i nie tylko) które płynnie przechodzą w dynamiczne sekwencje akcji… i tak w kółko od pierwszych minut (kto miał okazję widzieć pierwsze 6 minut filmu wie o czym mówię), aż do samego końca. Wszystko jest tak dawkowane ,że przy trwającym niemal 3 godziny filmie nie nudzimy się nawet przez chwilę, ale nie ma też możliwości byśmy odczuwali przesyt dynamicznych scen. Z resztą na taki balans wpływa też przemieszanie gatunków – mamy zatem film sensacyjno-kryminalny pokroju Gorączki (uważni widzowie dostrzegą nawet pewne odniesienia do filmu Manna) z elementami dobrze napisanej obyczajówki, kontrastowanej thrillerem z czarną komedią jako wisienką na torcie – wszystko to spina błyskotliwy scenariusz, o którym pisać nie będę, by nie spoilerować zbytnio.
Dodam jedynie skoro już przy spoilerach jestem ,że warto było śledzić kampanię reklamową filmu (nie wliczam tu trailerów i spotów telewizyjnych), gdyż mamy dzięki temu szerszy kontekst wydarzeń dziejących się w filmie. Fakt, nie jest to niezbędne, ale daje wrażenie jeszcze większego realizmu (który notabene jest kolejnym atutem dzieła Nolana).
Czas skupić się na największym moim zdaniem plusie filmu – grze aktorskiej.
Bale, Eckhart i Cane trzymają bardzo wysoki poziom i w jakimś stopniu są filarami widowiska. Maggie Gyllenhaal z resztą również pokazuje klasę, podobała mi się dużo bardziej niż Katie Holmes w Początku – mają państwo Gyllenhaal szczęście do utalentowanych dzieciaków, nie ma co.
O umiejętnościach aktorskich Morgana Freemana i Garego Oldmana nie muszę pewnie nikogo przekonywać, ale niestety zbyt dużo ich w filmie nie oglądamy – przynajmniej nie w takim stopniu jak wyżej wymienionych… z drugiej strony ciężko mi oceniać grę wszystkich powyższych aktorów, bo zajęty byłem akurat zbieraniem szczęki z podłogi po każdym pojawieniu się Heatha Ledgera na ekranie. To co zrobił z postacią Jokera po prostu przechodzi moje najśmielsze oczekiwania (a spodziewałem się bardzo wiele, po materiałach promocyjnych). W chwili gdy Joker po raz pierwszy ukazuje się nam w pełni wiadomo ,że ten film należy do niego.
To co Ledger pokazuje jest jakimś hipnotycznym i niebezpiecznym zjawiskiem wykraczającym gdzieś poza aktorstwo. Mógł bym teraz wymieniać sceny z Jokerem po którym wciskałem się w fotel głęboko w jakimś ciężkim do opisania stanie emocjonalnym, ale po co psuć innym zabawę. Darujcie sobie oglądanie fragmentów filmu których pełno już na youtube – idźcie do kina i bawcie się tak dobrze jak ja.
Tekst wyszedł chaotycznie – chyba za dużo Jokera jak na jeden wieczór.
Całe szczęście już niebawem oficjalna premiera i kolejna okazja by szeroki uśmiech zagościł na mojej twarzy.