Wyszywanki - Recenzja
07.04.2008. Źródło: własne
Marjane Satrapi kontynuuje snucie opowieści o swojej rodzinie. Tym razem skupia się na żeńskiej części tejże. Wydawać by się zatem mogło, że „Wyszywanki” są historią przeznaczoną dla płci z założenia pięknej. Za każdym razem jednak, gdy rozmawiam z jakimś znajomym na temat tego komiksu, ten stwierdza, że mu się lektura podobała. Ciężko mi jednak stwierdzić z całą odpowiedzialnością, czy faktycznie jest to dzieło uniwersalne, czy raczej to moi koledzy są z natury zniewieściali.
„Wyszywanki” wprowadzają nas w obyczaj znany w każdym kręgu kulturowym; powszechnym wszędzie bez względu na wiek, kolor skóry, język, miejsce pochodzenia. Chodzi oczywiście o kobiece zamiłowanie do wymieniania się plotkami i anegdotkami z życia ich i ich znajomych. Całość zaczyna się dość niewinnie. Rodzinny obiad, podział obowiązków związanych ze sprzątaniem po posiłku. Krótka wzmianka o zamiłowaniu babci Marjane do opium i wpływ tego ostatniego na jej samopoczucie i zdolność uwodzenia mężczyzn. Jest też krótka instrukcja parzenia herbaty ina di Irani stajli. Prolog nie zdradza zupełnie z czym zaraz będziemy się mierzyć, ale z drugiej strony jest do części właściwej świetną introdukcją, wprowadzając nas w stosowny klimat i kreśląc z lekka kulturalne zależności, z którymi dalej się spotkamy. Gdy już wchodzimy w faktyczną historię, okazuje się, że otrzymujemy jeden dialog-seans plotkarski (czy jak wolą bohaterki – „przewietrzanie serca”). W całość wkomponowane są różne opowieści z życia autorki, jej rodziny i przyjaciół, a tematem, wokół którego kręcą się wszystkie z nich, są stosunki damsko-męskie z uwzględnieniem ślubów, pożycia małżeńskiego, rozwodów, operacji plastycznych i innych zabiegów, o których tu wolałbym nie wspominać… Starczyć powinno, że tytułowe wyszywanki nie okazują się być tym, o czym w pierwszej chwili moglibyście, Drodzy Czytelnicy pomyśleć.
Od strony technicznej całość ma się bardzo dobrze. Satrapi bardzo sprawnie operuje tuszem przy dość prostej kresce, która w historiach przez nią opowiadanych sprawdza się nad wyraz dobrze. Także układ kadrów (czy raczej ilustracji, bo kadrów jako takich w komiksie owym nie uświadczymy) to bardzo sprawny kawałek rzemiosła. „Post” również całkiem się postarał. Jest sztywna okładka; jest dość niezłej jakości papier i format w sam raz do damskiej torebki (do męskiej też, jak ktoś lubi, ale nie miałem okazji sprawdzić).
Ludziom, którym podobały się poprzednie komiksy autorstwa Marjane Satrapi, tego polecać nie muszę. Reszta powinna sięgnąć chociażby z ciekawości – pieniądze nie powinny narzekać, że zostały źle wydane. Zbliża się 13 kwietnia – imieniny Hermenegildy. Jeśli ktoś nie ma pomysłu na prezent, z „Wyszywanek” każda Hermenka bez wątpienia się ucieszy.
C.Z
„Wyszywanki” wprowadzają nas w obyczaj znany w każdym kręgu kulturowym; powszechnym wszędzie bez względu na wiek, kolor skóry, język, miejsce pochodzenia. Chodzi oczywiście o kobiece zamiłowanie do wymieniania się plotkami i anegdotkami z życia ich i ich znajomych. Całość zaczyna się dość niewinnie. Rodzinny obiad, podział obowiązków związanych ze sprzątaniem po posiłku. Krótka wzmianka o zamiłowaniu babci Marjane do opium i wpływ tego ostatniego na jej samopoczucie i zdolność uwodzenia mężczyzn. Jest też krótka instrukcja parzenia herbaty ina di Irani stajli. Prolog nie zdradza zupełnie z czym zaraz będziemy się mierzyć, ale z drugiej strony jest do części właściwej świetną introdukcją, wprowadzając nas w stosowny klimat i kreśląc z lekka kulturalne zależności, z którymi dalej się spotkamy. Gdy już wchodzimy w faktyczną historię, okazuje się, że otrzymujemy jeden dialog-seans plotkarski (czy jak wolą bohaterki – „przewietrzanie serca”). W całość wkomponowane są różne opowieści z życia autorki, jej rodziny i przyjaciół, a tematem, wokół którego kręcą się wszystkie z nich, są stosunki damsko-męskie z uwzględnieniem ślubów, pożycia małżeńskiego, rozwodów, operacji plastycznych i innych zabiegów, o których tu wolałbym nie wspominać… Starczyć powinno, że tytułowe wyszywanki nie okazują się być tym, o czym w pierwszej chwili moglibyście, Drodzy Czytelnicy pomyśleć.
Od strony technicznej całość ma się bardzo dobrze. Satrapi bardzo sprawnie operuje tuszem przy dość prostej kresce, która w historiach przez nią opowiadanych sprawdza się nad wyraz dobrze. Także układ kadrów (czy raczej ilustracji, bo kadrów jako takich w komiksie owym nie uświadczymy) to bardzo sprawny kawałek rzemiosła. „Post” również całkiem się postarał. Jest sztywna okładka; jest dość niezłej jakości papier i format w sam raz do damskiej torebki (do męskiej też, jak ktoś lubi, ale nie miałem okazji sprawdzić).
Ludziom, którym podobały się poprzednie komiksy autorstwa Marjane Satrapi, tego polecać nie muszę. Reszta powinna sięgnąć chociażby z ciekawości – pieniądze nie powinny narzekać, że zostały źle wydane. Zbliża się 13 kwietnia – imieniny Hermenegildy. Jeśli ktoś nie ma pomysłu na prezent, z „Wyszywanek” każda Hermenka bez wątpienia się ucieszy.